NOWY JORK, 19 października (Reuters) – Być może już nigdy w życiu nie będziesz musiał czytać żadnych wiadomości, jeśli masz sztuczną inteligencję, która jest w stanie wchłonąć wszystkie informacje z Internetu i dostarczyć streszczenie na żądanie.
To koszmar dla baronów mediów, ponieważ Google (GOOGL.O) i inne firmy eksperymentują z tak zwaną sztuczną inteligencją generatywną, która tworzy nowe treści na podstawie przeszłych danych.
Od maja Google wdraża nową formę wyszukiwania opartą na generatywnej sztucznej inteligencji, po tym jak obserwatorzy branży zakwestionowali znaczenie przyszłego giganta technologicznego w dostarczaniu konsumentom informacji po pojawieniu się oprogramowania ChatGPT odpowiadającego na zapytania OpenAI.
Produkt o nazwie Search Generative Experience (SGE) wykorzystuje sztuczną inteligencję do generowania podsumowań w odpowiedzi na określone zapytania, które są uruchamiane na podstawie tego, czy system Google ustali, że format będzie przydatny. Jak wynika z przeglądu SGE przeprowadzonego przez Google, podsumowania te pojawiają się u góry strony głównej wyszukiwarki Google wraz z linkami umożliwiającymi „zanurzenie głębiej”.
Jeśli wydawcy chcą zapobiec wykorzystywaniu ich treści przez sztuczną inteligencję Google do tworzenia podsumowań, muszą skorzystać z tego samego narzędzia, które zapobiegnie ich wyświetlaniu w wynikach wyszukiwania Google, dzięki czemu będą prawie niewidoczne w sieci.
Na przykład wyszukiwanie hasła „Kim jest John Fosse” – niedawny laureat literackiej Nagrody Nobla – spowoduje wygenerowanie trzech akapitów na temat pisarza i jego dzieł. Przyciski rozwijane zawierają łącza do treści Fosse w Wikipedii, NPR, The New York Times i innych witrynach internetowych; Dodatkowe łącza pojawiają się po prawej stronie podsumowania.
Google twierdzi, że przeglądy generowane przez sztuczną inteligencję są kompilowane z wielu stron internetowych, a linki mają stanowić punkt wyjścia do dowiedzenia się więcej. Opisuje SGE jako opcjonalne doświadczenie dla użytkowników, które pomaga im rozwijać i ulepszać produkt, uwzględniając jednocześnie opinie wydawców wiadomości i innych osób.
Dla wydawców nowe narzędzie wyszukiwania jest sygnałem ostrzegawczym w ich trwającej od kilkudziesięciu lat współpracy, ponieważ musieli oni konkurować z Google w zakresie reklam online i polegali na technologicznym gigantze w zakresie ruchu związanego z wynikami wyszukiwania.
Produkt będący wciąż w fazie rozwoju – dostępny już w Stanach Zjednoczonych, Indiach i Japonii – wzbudził obawy wśród wydawców, którzy próbują znaleźć swoje miejsce w świecie, w którym sztuczna inteligencja może zdominować sposób, w jaki użytkownicy znajdują informacje i płacą za nie, według czterech głównych wydawców. Który rozmawiał z Reutersem pod warunkiem zachowania anonimowości, aby nie komplikować trwających negocjacji z Google.
Obawy te dotyczą ruchu w sieci, tego, czy wydawcy będą uważani za źródło informacji pojawiających się w podsumowaniach SGE, a także dokładności tych podsumowań – twierdzą wydawcy. Co ważniejsze, wydawcy chcą otrzymywać wynagrodzenie za treści, na których Google i inne firmy zajmujące się sztuczną inteligencją szkolą swoje narzędzia AI, co jest głównym punktem spornym wokół sztucznej inteligencji.
„Wprowadzając sztuczną inteligencję do wyszukiwania, nadal priorytetowo traktujemy metody, które kierują cenny ruch do szerokiego grona twórców, w tym wydawców wiadomości, w celu wspierania zdrowego, otwartego internetu” – oznajmił rzecznik Google w oświadczeniu.
Jeśli chodzi o wynagrodzenie, Google twierdzi, że pracuje nad lepszym zrozumieniem modelu biznesowego generatywnych aplikacji AI oraz uzyskuje informacje od wydawców i innych osób.
Pod koniec września Google ogłosiło wprowadzenie nowego narzędzia o nazwie Google-Extending, które daje wydawcom możliwość zapobiegania wykorzystywaniu ich treści przez Google do uczenia modeli sztucznej inteligencji.
Danie wydawcom możliwości niezaindeksowania sztucznej inteligencji to „gest dobrej wiary” – stwierdziła Danielle Coffey, prezes i dyrektor generalna News Media Alliance, branżowej grupy branżowej, która lobbuje w Kongresie w tych kwestiach. „To, czy nastąpią płatności, jest znakiem zapytania i w jakim stopniu będzie otwartość na zdrowszą wymianę wartości”.
Nowe narzędzie pozwala wydawcom blokować indeksowanie ich treści przez SGE, zarówno streszczeń, jak i pojawiających się z nimi linków, bez znikania ich z tradycyjnej wyszukiwarki Google.
Wydawcy chcą, aby kliknięcia zabezpieczały reklamodawców, a obecność w wyszukiwarce Google jest kluczem do ich działalności. Projekt SGE umieścił linki pojawiające się w tradycyjnym wyszukiwaniu dalej w dół strony, co według dyrektora wydawcy może zmniejszyć ruch do tych linków nawet o 40%.
Jeszcze bardziej niepokojąca jest możliwość, że internauci będą unikać klikania któregokolwiek z linków, jeśli klip SGE zaspokoi zapotrzebowanie użytkowników na informacje – zadowalając się na przykład wiedzą o najlepszej porze roku na wyjazd do Paryża, bez konieczności klikania do witryny wydawnictwa podróżniczego.
SGE „zdecydowanie zmniejszy ruch organiczny dla wydawców, a oni będą musieli pomyśleć o innym sposobie pomiaru wartości treści, jeśli nie CTR” – powiedział Nikhil Lai, starszy analityk ds. badań w Forrester Research. Uważa jednak, że reputacja wydawców pozostanie silna dzięki widoczności ich powiązań z SGE.
Google twierdzi, że zaprojektował SGE, aby wyróżniać treści internetowe. „Wszelkie szacunki dotyczące konkretnego wpływu ruchu drogowego mają charakter spekulacyjny i nie są reprezentatywne, ponieważ to, co widzimy dzisiaj w SGE, może bardzo różnić się od tego, co ostatecznie zostanie ujawnione szerzej w badaniach” – stwierdził rzecznik firmy w oświadczeniu.
Chociaż wydawcy i przedstawiciele innych branż spędzili dziesięciolecia na ulepszaniu swoich witryn internetowych, aby były lepiej widoczne w tradycyjnej wyszukiwarce Google, nie mają wystarczających informacji, aby zrobić to samo w przypadku nowych podsumowań SGE – twierdzą wydawcy.
„Nowy dział sztucznej inteligencji to dla nas czarna skrzynka” – powiedział jeden z dyrektorów wydawcy. „Nie wiemy, jak się upewnić, że jesteśmy jego częścią ani algorytmem, który za tym stoi”.
Google twierdzi, że wydawcy nie muszą robić nic innego niż dotychczas, aby pojawić się w wynikach wyszukiwania.
Wydawcy od dawna pozwalają Google na „indeksowanie” ich treści w celu pojawienia się w wynikach wyszukiwania — za pomocą bota lub oprogramowania do automatycznego ich skanowania i indeksowania. „Indeksowanie” to sposób, w jaki Google indeksuje sieć w celu wyświetlenia treści podczas wyszukiwania.
Obawy wydawców dotyczące SGE sprowadzają się do kluczowego punktu: twierdzą, że Google bezpłatnie indeksuje ich treści, aby tworzyć podsumowania, które użytkownicy będą mogli przeczytać, zamiast klikać ich linki, oraz że Google nie wyjaśniło, w jaki sposób blokuje treści przed przeszukaniem przez SGE. .
Jeden z wydawcy stwierdził, że nowe narzędzie wyszukiwania Google „stanowi większe zagrożenie dla nas i naszej firmy niż robot, który nielegalnie przeszukuje naszą firmę”.
Google nie skomentował tej oceny.
Gdy ta opcja jest dostępna, strony internetowe blokują wykorzystanie sztucznej inteligencji w swoich treściach, jeśli nie ma to wpływu na wyszukiwanie, wynika z ekskluzywnych danych z detektora treści AI Originality.ai. Od czasu jego udostępnienia 7 sierpnia 27,4% najpopularniejszych witryn internetowych zablokowało bota ChatGPT — w tym dzienniki The New York Times i The Washington Post. Dla porównania, od czasu jego udostępnienia 28 września 6% blokuje Google-Extending.
Zgłoszone przez Helen Koster. Pod redakcją Kennetha Lee i Claudii Parsons
Nasze standardy: Zasady zaufania Thomson Reuters.
. „Nieuleczalny entuzjasta muzyki. Bacon geek. Badacz internetu. Hipsterski miłośnik telewizji”.